poniedziałek, 23 lipca 2012

3

Wyjęła z torby książkę i szukała strony, gdzie skończyła czytać. Mogłoby się wydawać, że głośna muzyka w słuchawkach tylko przeszkadzałaby jej w czytaniu. Wręcz przeciwnie. Dzięki niej mogła się maksymalnie skupić na lekturze. Ale tym razem nie było jej to dane.
Na kartki padł cień. Przez chwilę Lily nie reagowała, myśląc, że to kolejny przezabawny żart Ibsena. Postanowiła go zignorować.
Gdy cień, mimo braku zainteresowania ze strony dziewczyny nadal nie znikał, ta w końcu oderwała wzrok od lektury. Postać na tle słońca była czarna i Lily za nic w świecie nie mogła poznać, kto to. Wyjęła słuchawki z uszu i zmrużyła oczy, by zidentyfikować osobę.
Natrętem okazał się Joanna z fotografii, jedyna, która utrzymywała przyjaźń z Lily. Choć wydawać by się mogło, że to ona pierwsza powinna była rzucić kamieniem w dziewczynę, by ją ukamienować. Joanna miała wszystko, by stać się kolejną Beverly Hillowiczką. Miała mnóstwo kasy, bogatych rodziców, willę na przedmieściach Berkeley i  znajomości w wielkim świecie. A mimo to była jej jedyną przyjaciółką.
Studentka fotografii była wyższa od Lily i w przeciwieństwie od niej o typowo kobiecej sylwetce. Joanna miała kształtny, imponując biust, krągłe biodra i wąską talię. Kocimi ruchami zwracała uwagę niejednego chłopaka.  Ubrana stylowo i kobieco, w nienagannym makijażu, była marzeniem męskiej części uniwersytetu. Przez władczy charakter i narcyzowanie miała tyle samo przyjaciół, co wrogów. Ale urody i seksapilu nie mógł odmówić jej nikt. 
- Miło, że na mnie czekasz. - Zaszczebiotała. Subtelny, niski głos spowodował, że siedzący dookoła fontanny drgnęli.
- Tak właściwie... - Zaczęła studentka, która nie miała ochoty jeszcze wracać do domu. Bo i po co?
- Nawet nie wyobrażasz sobie, jaka jestem wkurzona! - Joanna przerwała jej, jak to miała w zwyczaju. Lily westchnęła, owinęła słuchawki wokół odtwarzacza, co by się nie poplątały, schowała go razem z książką do swojej torby bez dna i skierowała oczy na towarzyszkę.
Ta, czekając na pytanie Lily, o co jest tak wkurzona, podrygiwała poczynając jakieś dziwne kroki. Bo Joannę zawsze rozpierała energia i wszędzie było jej pełno. Oprócz fotografii (która była chyba kolejnym z kaprysów Joanny) tańczyła taniec towarzyski, śpiewała i angażowała się w najróżniejsze sprawy społeczne. No i była imprezową bestią. Taką uniwersytecką Paris Hilton. Nawet najnudniejszą domówkę potrafiła zmienić w imprezę dziesięciolecia. O bujające się w rytm jakiejś muzyki biodra obijała się masywna, czarna torba, przewieszona przez ramię Joanny. Cholernie droga lustrzanka z całym zestawem obiektywów i innych pierdół. 
Lily spojrzała się na wirującą przyjaciółkę. Czasem, patrząc jak się tak gibie, odnosiła wrażenie, że Joanna ma robaki w tyłku.
- A co się stało? - Spytała, przygotowując się na monolog, trwający całą drogę do domu.
- Ten... Ten dziwkarz Harry - Joanna nigdy nie przebierała w słowach i momentami była naprawdę wulgarna; a do tego strasznie głośna. Tak, że kiedy szły ulicą ludzie oglądali się na nie z oburzeniem. Lily to okropnie przeszkadzało, ale żadne prośby ani groźby nie pomagały. - Jest zazdrosny! Nie zgadniesz o kogo?! O Bena! Głupi dupek! Zadzwonił do trenera i odwołał nasz występ w LA! Rozumiesz?! Ugh! Tak mnie wkurza! On myśli, że ja i Ben to niby na poważnie! Na próbach wygłupiamy się i obściskujemy, ale to dla żartów! Przecież ja i Ben nigdy! On jest ode mnie z pół głowy niższy. Ale Harry musi srać po nogach! Tylko, że jak sam puka tę Elizabeth, to jest ok! A ona ma piętnaście lat! To przecież przestępstwo! Jebany pedofil! - Zakończyła swój wywód Joanna. Lecz Lily czuła, że to dopiero początek, a ta przerwa była po to, by Lily mogła potwierdzić, jakim dupkiem jest Harry.
Ów wspomniany gentleman był tanecznym partnerem Joanny. Tańczyli razem dziesięć lat i od dawna się nie znosili. Lily na początku znajomości wydawało się, że ich łączy albo łączyła jakaś chemia. I nie myliła się. Kiedyś, dawno temu Joanna i Harry byli ze sobą. Nie, żeby Joanna go kochała, po prostu podobał jej się fizycznie i co tu dużo mówić, seks z nim był dla niej bardzo zadowalający. Ale to trwało ze trzy miesiące. A jak wiadomo, miłość od nienawiści dzieli bardzo cienka granica. Od tamtej port żyli ze sobą jak pies z kotem. I choć studentka nigdy nie powiedziała tego na głos, była prawie pewna, że jedno jest od drugie zabójczo zazdrosne. Teraz miała na to niezbity dowód.
- Skończony drań - Skomentowała.
I to wystarczyło. Joanna, poparta przez przyjaciółkę, trajkotała w najlepsze.
Kilka przystanków autobusowych dalej, gdy Lily nasłuchała się wystarczająco o intrygach Harry'ego i innych członków klubu tanecznego, Joanna spytała przyjaciółkę o dzisiejsze zajęcia.
Studentka malarstwa tak właściwie to nie miała za wiele do opowiadania, bo i o czym. Joannę z pewnością nie interesowały fakty z życia Picassa ani perspektywy w malarstwie szesnastego wieku. Między wykładami dziewczyna też nie miała żadnych niesamowitych przygód. Czytała po raz kolejny "Mistrza i Małgorzatę" albo słuchała AFI.
- Oprócz dwóch zdań zamienionych z Ibsenem, to nic ekscytującego mnie nie spotkało.
- Ibsenem? Markiem Ibsenem? Ma całkiem niezły tyłek.
- Ty jak zwykle tylko o jednym. - Lily przewróciła oczami - Jego "tyłeczek" wcale mnie nie interesuje. Nie mam pojęcia, jak on się dostał na studia! Jest totalnym idiotą. A ci jego kumple?
- A właśnie! - Joanna, jak zwykle nie słuchała, zajęta tylko i wyłącznie sobą. - Słyszałam, że udzielasz usług seksualnych profesorom w zamian za zaliczenia!
- I sądzisz, że to prawda?
- No nie, ale takie plotki mogą zniszczyć ci reputację.
- Ponoć prawdziwy talent broni się sam.- Lily przelotnie spojrzała na przyjaciółkę.
- Silna jesteś - Powiedziała Joanna nie bez krzty podziwu.
Dziewczyna zmarszczyła brwi. W jakim sensie silna? Czy to, że znosi uwagi Ibsena, było przejawem siły? Była twarda, to prędzej. Lata w rodzinnym domu nauczyły ją nieczułości na cokolwiek, odnoszenia się z dystansem. Swoje uczucia zamykała w skrzyneczce na dnie serca, a klucz do niej wrzuciła do najgłębszych otchłani duszy. By mieć pewność, że nikt jej nie skrzywdzi. Nigdy więcej.
 - Świat artystów, wbrew pozorom, nie jest łatwy. Albo jesteś twardy, albo cię zniszczą.
- Lily, ty to jesteś mądra! - Wykrzyknęła Joanna, o kilka tonów  za głośno. - Wiesz? - Znów wykrzyknęła, okręcając się na pięcie. - Całkiem zapomniałam! Co robisz jutro? Bo Kimberly Dray, ta z dziennikarstwa chciała przeprowadzić z tobą wywiad!
- Słucham? - Lily zamrugała parokrotnie.
 - No tak, do gazetki studenckiej. Wiesz, szlifuje umiejętności. I chciała cię poznać. Jesteś sławna. - Przyjaciółka uśmiechnęła się znacząco. - Malujesz obłędnie i jesteś najlepsza i w ogóle. A poza tym, może taki wywiad ociepliłby  twój wizerunek.
- No nie wiem. Ja i wywiad? Nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Przecież jestem tak przeokropnie szara. Jak to uważali ludzie z liceum.
- Nic nie tracisz. - Autobus zatrzymał się. Lily spojrzała na znajomy, obdrapany przystanek. 
- Nic nie obiecuję. - Odparła, robiąc potężny krok i wysiadła z autobusu
To była dość obiecująca propozycja i mogłoby być ciekawie. Oczywiście nie oczekiwała, że po czymś takim ludzie tłumnie się na nią rzucą i wyściskają z uwielbienia. Z resztą Lily nawet by tego nie chciała. Tłumy przerażały ją, zwłaszcza tłumy czegoś od niej oczekujące. Nie nadawała się na aktorkę ani piosenkarkę. Malarzowi dają spokój i ciszę. A przynajmniej powinni. Gdy tworzyła, nie było nic gorszego, niż ktoś wiszący nad ramieniem i obserwujący każdy ruch pędzla czy rysika na tablecie. Nawet lubiła samotność. Dzięki niem mogła się skupić na wizji i na tym, jak ją przedstawi. Cisza bywała inspirująca.
Ale taka dzwoniąca w uszy nie była już za dobra. Przyciągała potwory i wspomnienia. Cisza zmusza do myślenia i zastanawiania się nad sensem życia. Nad tym, co jest warte jej zachodu i poświęcenia. Myśli błądzą, skupiają się na jednym, by po chwili przejść do drugiego. Potem zostaje tylko mętlik. A ten potrafił zniszczyć wszystko.
Lily, tak jak każdy miewała gorsze dni. Ale przeżywała je intensywniej i gwałtowniej niż inni. Od śmiertelnej rozpaczy przechodziła w nieuzasadnioną euforię. Od histerycznego płaczu po histeryczny śmiech. Wirowała jak na linie. Potrafiła nie wychodzić z łóżka cały dzień, by następnego ranka stwierdzić, że przejmowała się bzdurami i tylko zmarnowała czas. Ludzie tego nie widzieli. Lily już o to zadbała. Nie pozwalała sobie na brak kontroli w miejscu publicznym. Nie chciała, by ktokolwiek o tym wiedział, a tym bardziej w takim stanie ją widział. Nauczyła się sztuki kamuflażu idealnego. Nawet jeśli w środku się gotowała, jej twarz wyrażała co najwyżej lekkie znudzenie. Nie, nie unikała gniewu czy smutku. Chciała jedynie, by te emocje były tylko jej. I nikogo poza tym.

______________________________________________________________________
Tym razem trochę dialogów i delikatny zaczątek akcji. Ale zanim nastąpi sam wywiad i jego konsekwencje, minie jeszcze trochę czasu. Z jakieś 5 czy 6 partów? ;)
Komentować :)

3 komentarze:

  1. Joanna przypomina mi moją przyjaciółkę, co skłania do refleksji, że w każdej przyjaźni powinna pojawić się taka osoba :) Rozdział ciekawy, lubię opisy przeplatane dialogami, to sprawia, że coś się tam dzieje. Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :) Zapraszam na nowy rozdział na http://hurricane-and-sun.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No zaczynam czytać,w końcu!
    Mi też Joanna przypomina kogoś..ale może się mylę.

    OdpowiedzUsuń