Przeprosiny Joanny sprowadziły życie Lily na dawne tory. Znów rozmawiały, znów przekomarzały się, ale malarka zauważyła że jej przyjaciółka
stara się o wiele bardziej niż do tej pory, jest mniej skupiona na sobie. To
ostatnie mogło być jednak spowodowane Davidem, którym Thomson zaczęła się mocno
interesować. Pytała o wiele szczegółów z jego życia prywatnego, o których Lily
nie miała pojęcia. Wbrew temu, co uważała studentka fotografii, artystka nie
miała najmniejszego zamiaru na siłę zaprzyjaźniać się z Havokiem. Nadal
pozostawała malarką, a on jej modelem i klientem. Zacieśnianie więzów nie było
potrzebne. Więc za wielce niestosowne uznawała pytanie go o jakieś szczegóły z
jego życia osobistego. Co więcej nie robiła tego nawet względem swoich dalszych
czy bliższych znajomych. Dla niej takie zachowanie było najzwyczajniej w
świecie wścibskie. Co innego, gdy Anton albo Joanna sami zaczynali temat i
uzewnętrzniali swoje pragnienia, potrzeby i problemy z partnerami. Wtedy,
owszem, wysłuchiwała tego i w razie potrzeby doradzała.
A już sugestie, by Lily podrywała Davida albo tym bardziej
miała zaciągnąć go do łóżka uważała za co najmniej niesmaczne. Już nawet nie
komiczne czy niedorzeczne. Po prostu nie mieściło się jej w głowie. Tym zawsze
będziemy się różnić, Lily pomyślała o Joannie, ja nigdy nie traktuję każdego poznanego
faceta jako potencjalny obiekt seksualny.
Niemniej jednak Grey znała jeden szczegół z życia prywatnego
Davey’ego. Wiedziała, że a dziewczynę, a może nawet narzeczoną. Nie żeby go
sama o to zapytała. Kiedyś przypadkiem usłyszała, gdy rozmawiał z nią przez
telefon. Ze sposobu, w jaki się odnosił
do osoby, z którą rozmawiała Lily wywnioskowała, że to musiała być jego druga
połówka. Ilość określeń typu : królowo moja, pani mojego losu była trochę zatrważająca Dziewczyna starała się to tłumaczyć euforią, zakochaniem, czy
czymkolwiek innym, ale to była lekka przesada. No dobrze, czuło się w tych
słowach ducha tej poetyckiej części Havoka odpowiedzialnej za tak poruszające
teksty, ale czy on naprawdę tak się zachowywał w stanie zadurzenia? To już chyba
lepszy był ten wiecznie żartujący David. Ale z drugiej strony, co ją to
obchodziło. To nie do niej się tak zwracał. Jeżeli jego dziewczynie to
odpowiadało, to ona nie miała nic do gadania. Nie powinna w ogóle zawracać
sobie tym głowy, a tym bardziej dyktować kto jak powinien się zachowywać.
Po tej małej sprzeczce z samą sobą obiecała sobie jak
najszybciej o tym zapomnieć. Jej plan spalił na panewce, bo wtedy właśnie
Davey zaszczebiotał do telefonu: jestem twoim niegrzecznym chłopcem i udowodnię
ci to, kiedy przyjadę. Grey parsknęła, prawie opluwając obraz. Tego w życiu nie
zdoła wyrzucić ze swej pamięci. Po chwili skrzywiła się. Mężczyzna nie byłby
zadowolony, gdyby dowiedział się, że ktoś podsłuchuje jego prywatne rozmowy. I
trudno mu się dziwić. Lily sama byłaby wściekła, gdyby ktoś robił coś takiego.
David wrócił do pracowni z miną absolutnie nie wyrażającą, że
przed chwilą gruchał sobie przez telefon ze swoją partnerką. Malarka poczuła
nieodpartą ochotę, by złośliwie skomentować to co usłyszała, ale w porę ugryzła
się w język. Przecież jeszcze przed chwilą obiecywała sobie, nie wtrącać się w
jego sprawy. I nie chciała zmieniać relacji między nimi. On był tylko modelem i
klientem.
I w tym się właśnie spełniała znakomicie. Nie omawiali, co
prawda, jeszcze żadnych kwestii finansowych, bo Lily nie chciała wyjść na
kogoś, kto tylko leci na kasę. A modelem, mimo rozgadania, był wdzięcznym i
podatnym na wskazówki. Lily podobało się, robił to, co mu poleciła, bez
zbędnego wywyższania się i nadmiernego gwiazdorzenia. Kontakty miedzy nimi
ułatwiała jego bezpośredniość i otwartość. Tak jak Grey kiedyś podejrzewała, był
miły, przyjazny i inteligentny.
W dodatku, co sprzyjało jego roli modela, był przystojny.
Może nie w klasycznym stylu, ale gdy tylko się postarał nie wyglądać jak
rozgotowany pieróg, to aż chciało się go uwieczniać na obrazie. Określenie klasyczny całkowicie do niego nie
pasowało, ale to było tylko jej nieobiektywna opinia. Podczas jednej z dyskusji
z Joanną, wymieniały te spostrzeżenia.
- Co do jednego się z tobą zgodzę – powiedziała wtedy
czarnowłosa. – Havok nie ma typowo przystojnej buźki.
- Typowo? Więc kto ma typowo przystojną buźkę, jak to sama
określiłaś?
- Och, rozumiem, że bronisz swojego pięknisia, ale nie musisz
mnie atakować. Sama przecież mówisz, że nie jest klasycznym typem.
- Bo nie jest. Ale klasycznie nie znaczy typowo.
- Jejku – Joanna wywróciła oczami. – To był taki...
zamiennik. A wracając do pytania, byś nie musiała się powtarzać, dla mnie
najbardziej seksownym facetem jest Henry Cavill. Boże, widziałaś go? On, no po
prostu aż mnie skręca na jego widok.
- Jeżeli uważasz zamienników i seksowny oznacza przystojny,
tak?
-Lil, czy ty musisz wszystko na czynniki pierwsze rozkładać?
Jak się robi mokro w majtkach, to oznacza, że facet jest akurat i czy to ważne
czy nazywasz go przystojnym, seksownym czy jakimtamkolwiek jeszcze? No, to
teraz ty się pochwal, kto jest naj?
- Brad Pitt. – dopowiedziała po chwili namysłu.
- Co?
- Co co? Pytałaś to odpowiedziałam. Jest dosyć wysoki, ma
regularne i co ważniejsze symetryczne rysy twarzy. Ludzi, którzy mają takie
rysy twarzy, uważa się za przystojniejszych. Nie jest lalusiowaty, nie musi się
nie wiadomo czym wspomagać, by być męski. Ponad to grał w „Troi”. Kto jak kto,
ale Grecy to mieli najlepsze pojęcie o pięknie i proporcjach. A słowo klasyczny
oznacza idealny, doskonały. Obiektywnie rzecz biorąc Pitt do tej kategorii
należy.
- A nieobiektywnie? Myślałaś, że jak zarzucisz mnie potokiem
słów, to zamydlisz mi oczy i uda ci się uniknąć odpowiedzi? Mnie nie interesuje
kto pasuje do jakiegoś wzorca, tylko kto według CIEBIE jest naj! Kto powoduje,
że widząc go przestajesz normalnie funkcjonować?
Lily zmrużyła gniewnie oczy.
- Nikt.
Joanna machnęła rękami z dezaprobatą.
- Rozmawiać z tobą o facetach...
Ta rozmowa, choć dziwaczna ( większość rozmów prowadzonych z
Thomson do zwykłych należeć nie mogło), dała Lily do myślenia. Zaczęła się
poważnie zastanawiać nad tym, jaki typ mężczyzn jej się podoba. Mimo bogatej
wyobraźni, nie potrafiła w swojej głowie uformować tej idealnej postaci. Z
pewnością miał ciemne włosy i oczy, a także lekki zarost. Spędziła nad tym
prawie pół nocy, niejednokrotnie zrywając się z łóżka i rysując szkice. Ale
każdy z nich, choć przedstawiał z pewnością osobnika płci męskiej, nie zadowalał
Lily. Byli tacy mdli i sztuczni. Każdemu z nich czegoś brakowało. Jakiejś rysy
indywidualizmu, czegoś, czego nie da się po prostu wyobrazić.
Sam temat jednak nie dawał jej spokoju. Zaczęła delikatnie
wypytywać o to osoby w swoim otoczeniu. Do puli odpowiedzi musiała jeszcze
dodać Ryana Gosslinga, Johhny’ego Deppa i Davida Beckhama.
A Meg Stuarts podzieliła się z Lily, który z tych bardziej
dostępnym mężczyzn podoba się jej.
Zaraz po piątkowych zajęciach z historii sztuki Stuarts
zagadnęła ją i zaprosiła na późny lunch. Grey była tak zszokowana, że
bezmyślnie się zgodziła. Dopiero, gdy Meg ciągnęła ją za ramię ( dotyk od razu
otrzeźwił dziewczynę) zrozumiała, w co się pakuje.
Siedząc u Boba szukała zewsząd pomocy. Niestety nie mogła się
wykręcić malowaniem portretu, bo Davey musiał wyjechać na weekend. Zapewne, by
udowodnić swojej dziewczynie, jak bardzo niegrzecznym chłopcem potrafił być.
Nie podał Lily przyczyny wyjazdu, ale przecież nie musiał, ona nie była jego
matką, by musiał jej się spowiadać.
- Często tu przychodzisz? – zagadnęła ją Meg, przyglądając
się wnętrzom. – Wygląda dość... oldschoolowo.
- Mi się podoba. – Lily wzruszyła ramionami.
Do stolika podeszła kelnerka i podała im karty. Kilka
stolików dalej Anton zbierał na tacę puste naczynia. Pochwycił spojrzenie
swojej przyjaciółki, uśmiechnął się i puścił oczko.
- To twój chłopak? – spytała Stuarts po złożeniu zamówienia.
- Co...? Och, nie – Grey oderwała wzrok od Litwina, którego
przez dłuższą chwilę obserwowała. – Jesteśmy przyjaciółmi.
- Hm, przyjaciółmi. – mruknęła sceptycznie panna glamour.
- Możesz nie wierzyć w przyjaźń damsko-męską. Twoja sprawa.
Ja wiem, co jest między nami i nie potrzebne mi potwierdzenia osób z zewnątrz.
- Wybacz, nie chciałam cię urazić – Stuarts uśmiechnęła się przepraszająco.
– Nie to miałam na myśli.
- Tylko co? – artystka zmrużyła oczy.
- No wiesz, chodzi mi o to, że... – Meg oparła się na fotelu
i uśmiechnęła znacząco. – Twój przyjaciel jest całkiem przystojny
- Słucham? – Lily uśmiechnęła się, lekko zdezorientowana. –
Nigdy nie myślałam o Antonie w ten sposób.
- No i do tego, to jego zagraniczne imię.
Grey uśmiechnęła się uprzejmie. Zaciekawiło ją to, że Stuarts
uznała Antona za godnego zwrócenia na niego uwagi. Przecież ona była tak wysoko
w studenckiej hierarchii. A Lily i Anton ledwie mogli przysiąść na najniższym
szczebli. To trochę dziwne, że zainteresowała się własnie nim.
Gdy podano zamówione dania Meg nie poruszyła już tematu
blondyna, rozmawiały o dość nieistotnych sprawach, głównie o studiach i zajęciach.
Dziewczyna miała chęć wypytać Grey o jej obraz, ale ta odpowiedziała wymijająco
i skupiła się na swojej sałatce. Niewiele jej już zostało na talerzu, a to
oznaczało, że ta mordęga zaraz się zakończy.
Tyle, że prawdziwa mordęga zaczęła się, gdy wolne miejsce
przy stoliku zajął Anton, który chwilowo nie miał klientów do obsłużenia.
- Cześć Lily – Litwin nauczony doświadczeniem poklepał swoją
przyjaciółkę po ramieniu, które było osłonięte materiałem bluzki. Mimo to
dziewczyna drgnęła lekko. – A ty jesteś Meg, prawda? Poznaliśmy się w klubie na
urodzinach Lily. Pamiętasz mnie?
- Żartujesz, Anton? Takich facetów się nie zapomina. – Meg
pochyliła się w stronę chłopaka. Blondyn, zakłopotany podrapał się w głowę.
- Jak się masz? – zagadnęła malarka, by odciągnąć uwagę
chłopaka od Stuarts.
- Nie uwierzysz! Bob dał mi podwyżkę!
- Masz rację, nie wierzę.
- Ty i twoje docinki... – Konvicius pokręcił głową.
- Bez których byś mnie tak nie kochał. – Grey wyszczerzyła
się. Anton w odpowiedzi wypiął język.
- Wyglądacie jak bliźnięta. – wtrąciła Meg.
- Dużo osób nam to mówi. – odpowiedział chłopak. – Lily jest
tym mądrzejszym bliźniakiem...
- Za to ty tym przystojniejszym. – wpadła mu w słowo.
Dalsza konwersacja wcale nie była gorsza od tych, które
prowadził Havok ze swoją dziewczyną. Beverly Hillowiczka nieustanie
komplementowała chłopaka, co zaczęło go peszyć. A Lily tylko denerwować. Nagle
Anton stał się ósmym cudem świata. Grey nie spodobało się, że Meg upatrzyła
sobie w jej przyjacielu kolejną zabawkę, która natychmiast i bez żadnego
sprzeciwu musi mieć. Dopóki Anton będzie odporny na jej umizgi, dopóty będzie
bezpieczny. Obawiała się, że największa zaleta blondyna, czyli dostrzeganie w
każdym dobrych cech, może go tym razem zgubić.
- Nie podoba ci się to? – Meg się nie patyczkowała. – Nie
chcesz, bym interesowała się twoim przyjacielem?
- Nie o to chodzi. – Lily skłamała naumyślnie. W głębi czuła,
że jej jawny sprzeciw tylko zdopinguje jej rozmówczynię. – Martwię się o niego.
Niedawno zakończył poważny związek. Nie jest jeszcze gotowy, by spotykać się z
kimś.
- Czyż lekarstwem na złamane serce nie jest nowa miłość?
- Anton jest dorosły, zrobi jak będzie uważał. Ja nie mam
prawa za niego decydować. – dziewczyna miała nadzieję, że jej pozorna zgoda
sprawi, że Meg straci zainteresowanie.
Stuarts zmieniła ponownie temat. Pozwoliła sobie na kilka
pustych komplementów pod adresem Lily. Tak jakby te słowa zmieniły jej
nastawienie. Nie odnosząc wyraźnego zwycięstwa, Meg zebrała się, zapłaciła za
obiad i wyszła lekko niezadowolona.
Co ona mogła knuć? Malarka była zaintrygowana, ale nie
znalazła powodu, by podejrzewać o coś swoją koleżankę z roku. Mimo to,
podskórnie czuła, że Meg ma zamiar wywinąć jakiś numer, po którym albo ona,
albo Anton nie będą mogli się pozbierać.
Nie mając żadnych naglących spraw na głowie, Lily czekała aż
Konvicius skończy swoją zmianę. Razem wyruszyli w stronę zachodniego Berkeley.
- Co sądzisz o Meg? – spytała, gdy przemierzali spokojne
uliczki.
- Nie znam jej za dobrze, miła raczej jest.
- Dla ciebie i owszem. Przyczepiła się do mnie. Być może z
twojego powodu – Lily wzniosła oczy na chłopaka. – Uważa, że jesteś przystojny.
I podobny do Ryana Gosslinga.
- Naprawdę? No proszę, kto by się spodziewał, myślałem, że
ona woli kogoś z wyższych sfer, a nie marnego kelnera.
- No własnie! A to oznacza tylko jedno: ona coś kombinuje.
- Ekhm, Lil. To był ten moment, w którym miałaś powiedzieć:
Anti, nie masz racji, twój urok osobisty oczaruje każdą, nawet Meg.
-Proszę cie, jej się nie da oczarować. Ona bez jakiegoś
motywu, na pewno...
- Nie spojrzałaby na kogoś takiego jak ja? To chciałaś
powiedzieć? – Anton założył ręce na piersi.
- Matko, Ant, nie bocz się.
- Nie mów do mnie Mrówko (ang. Ant), Lilipucie! – choć jego
ton brzmiał dość groźnie, to szeroki uśmiech zdradził od razu, że chłopak nie
ma jej za złe tego braku taktu.
- Przepraszam – blondynka potarła zmęczone powieki. –
Ostatnio pracuję na najwyższych obrotach i nie zawsze kontroluję to, co plotę.
Poza tym ja się tylko o ciebie martwię. To nie chodzi o to, czy jesteś
dostatecznie atrakcyjny dla niej, ale o to, że ona będzie chciała cię
wykorzy... – przerwała, widząc minę przyjaciela. – Dobrze, koniec tematów o
Meg. Czuję się po prostu padnięta.
- Coś czuję, że będę musiał przeprowadzić poważną rozmowę z
panem Havokiem. I kto tu kogo wykorzystuje?
- Ja jego. – Lily wyszczerzyła zęby. Głęboko odetchnęła. –
Mrówko, on się mną naprawdę dobrze opiekuje. Nie pozwala mi zbyt długo siedzieć
w pracowni, odwozi do domu. A nawet wmusza we mnie posiłki o stałych porach.
- Nie! Jak to mu się udaje? Mnie nigdy nie słuchałaś i
ignorowałaś moje narzekania, że za mało jesz! – jęknął.
- Ma jeden argument nie do przebicia.
- Mianowicie?
- Dziecko, nie pyskuj.
- Rzeczywiście. Mistrz ciętej riposty – Litwin parsknął
śmiechem. Lily też zaczęła się śmiać. Po chwili dusili się, nie mogąc przestać
chichotać. – Już – sapnął chłopak, trzymając się jedną ręką za brzuch, a druga
ocierając łzę z kącika oka.
- To wcale nie jest takie śmieszne. To tylko tak brzmi.
Uwierz mi, nigdy nie chciałbyś zobaczyć Davida z tą grobowo poważną miną, trzymającego
miskę spaghetti.
- Nie sądzę. Ale to ja swój sposób słodkie...
- Wcale takie nie jest. Obaj potraficie byś niesamowicie upierdliwi
jeśli chodzi o jedzenie, ale
- Ale jemu nie odpyskujesz jak mnie, bo się go boisz.
- Już nie takie rzeczy mu mówiłam – Lily machnęła ręką. – Po prostu
on... przynosi tak fantastyczne żarcie, że mój żołądek nie pozwala mi odmówić.
- Jak śmiesz! Czyli moje jedzenie było do kitu?
- Pomyślmy...
- Tylko nie wypominaj mi znowu tej przypalonej wieki temu jajecznicy.
– warknął blondyn.
- Anti, powiedzmy sobie szczerze, gotować to ty nie umiesz. Ale
to nieważne. Bo i tak jesteś moim najlepszym przyjacielem.
- Widzę, że włączył ci się tryb wazeliniarstwa. A to oznacza,
że natychmiast musisz iść spać. Bo twój mózg już się wyłącza.
Odprowadził ją do furtki, choć było mu trochę nie po drodze („Co
masz na myśli, żebym się nie kłopotał? Havok może cię odprowadzać, a ja nie?”).
- Uważaj na siebie. I na Joannę.
- Od kiedy to się o nią troszczysz? – zapytała zaciekawiona.
- Nie o nią. O ciebie, chodziło mi o to, byś nie dała sobie znowu
wyciąć takiego numeru.
- Naprawdę tak trudno wam się zakumplować?
- Naprawdę, czasem lepiej jak niektóre rzeczy zostają po staremu.
- Myślisz? Ale niektóre chyba warto zmieniać. – powiedziała, po
czym wspięła się na palce i delikatnie dotknęła ustami jego policzka.
Anton patrzył na nią zdziwiony. Grey stała zmieszana, zagryzając
wargi, na których ciągle czuła dotyk ciepłej skóry chłopaka.
- Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, ile to musiało cię kosztować.
- Muszę nad tym pracować, nie sądzisz? Kiedyś, no wiesz, chciałabym
móc się po prostu do kogoś przytulić czy coś.
- Ciekawi mnie ile z tym postanowieniem wspólnego ma Davey?
- Ty też? Czy wy wszyscy chcecie mnie z nim spiknąć? – warknęła.
– Ja chciałam być dla ciebie miła, niewdzięczniku jeden. – odwróciła się na pięcie
i pomaszerowała w stronę domu.
- Kiedyś postawię temu facetowi całą butelkę wódki. – mruknął
do siebie Anton. Jeszcze raz spojrzał na Lily, która stojąc w drzwiach pomachała
mu na odchodne i ruszył w stronę swojego mieszkania.
________________________________________________
Ha, udało mi się dodać coś i to tak szybko. Czego się nie robi, by nie uczyć się do poprawki.I znów coś dodałam do pierwotnego wpisu, trochę pozmieniałam i tak dalej. A tak swoją drogą u mnie na roku był (bo właśnie się przenosi na inne studia) chłopak który wygląda dokładnie jak wyrwany z mojej głowy Anton. No i też jest podobny do młodego Gosslinga. I jeszcze dodam, że w połowie jest Łotyszem. Dziwny zbieg okoliczności, hę? Bo "mój" Anton został wymyślony prawie 3 lata temu :). Dobra, nieważne.
A i jeszcze chciałam się pochwalić, że się przeprowadziłam i dosłownie zakochałam się w parku niedaleko mojego mieszkania. Klimatyczny jest. I będąc w nim niemalże zapominam, że jestem w Warszawie ;)
Ps. Proszę się tylko nie przyzwyczajać, że będę posty tak często dodawać. Ten wrzuciłam tak szybko bo to w sumie jedyna moja wolna chwila. Następna prawdopodobnie wydarzy się we wrześniu, choć co do tego też nie jestem pewna :(
Ps. Proszę się tylko nie przyzwyczajać, że będę posty tak często dodawać. Ten wrzuciłam tak szybko bo to w sumie jedyna moja wolna chwila. Następna prawdopodobnie wydarzy się we wrześniu, choć co do tego też nie jestem pewna :(