środa, 6 marca 2013

11


         Z Joanną nie da się wygrać. Do tego wniosku Lily ponownie doszła siedząc na obrotowym krześle przed wielkim lustrem w jednej z sypialni swojej przyjaciółki. Natomiast Joanna szalała, trzymając w dłoniach na zmianę prostownicę, piankę do włosów, wosk, lakier, szczotkę, grzebień, spinki, wsuwki i inne ozdoby do włosów, które magazynowała po szafkach. Za punkt honoru postawiła sobie zrobienie wyjątkowej fryzury.
         Była środa, dwudziesty czwarty lutego – urodziny Lily. Joanna przyjechała przed jej dom już o ósmej, by mieć pewność, że Lily ukradkiem nie wymknie się na zajęcia. Pół godziny zajęło jej narzekanie na ubogą różnorodność strojów w szafie malarki. Potem streściła ze wszystkimi szczegółami kłótnię z Harry’m i jego matką, a jeszcze później poobgadywała dziewuchy z roku. Joanna była święcie przekonana, że Rose nie zrobiła sama zdjęć, za które dostała najwyższą ocenę.
         Gdy wreszcie wybiła godzina dziesiąta, czyli czas otwarcia wszystkich butików, Jo z prędkością światła znalazła się w swoim samochodzie. A trzeba też wiedzieć, że Thomson nie była dobrym kierowcą. Uzurpowała sobie prawo przejeżdżania na żółtym i wymuszała pierwszeństwo, a lusterek używała głównie do poprawiania makijażu i zalotnego mrugania do samej siebie.
         I choć trasa nie była wymagająca, bo prowadziła z zachodniego Berkeley, na którym mieszkała Lily, przez San Pablo Ave i Ashley Ave oraz wynosiła tylko cztery mile, to malarka kilka razy była pewna, ze skończy w szpitalu. Jakimś cudem dotarły cało na Telegraph Ave.
         Joanna wpadła w wir zakupów. Wpychała Grey do przymierzalni i przynosiła jej  góry ubrań, a następnie sama właziła do kabiny i poprawiała ułożenie tkanin. Lily nie miała nic do powiedzenia. Zresztą Joanna miała naprawdę niezły gust i (malarka musiała to przyznać) wybierane przez nią ubrania oraz dodatki były naprawdę ładne. W końcu stanęło na wyborze dopasowanej i krótkiej szarej sukienki. Lily najbardziej podobała się jej prostota. Długość do połowy ud zaniepokoiła blondynkę, ale Jo uparła się, by wyeksponować zgrabne nogi artystki. Luźne rękawy do łokcia pozwalały ukryć tatuaże przed natrętnym wzrokiem postronnych.
         Lily musiała przyznać, że zakupy się udały i spędziła miło czas, nawet jeśli Joanna za bardzo zwracała uwagę płci przeciwnej.
         Teraz Lily siedziała w domu Joanny i była poddawana wielu torturom. Oczywiście całkiem innego zdania musiała być kosmetyczka z salonu piękności matki Jo, która te tortury wykonywała, a mianowicie masaże, maseczki pielęgnacyjne, manicure i pedicure. Joanna miała ten luksus, że mogła korzystać z tych usług kiedy tylko by zapragnęła. Choć stylistka fryzur też pracowała w zakładzie, to włosami zajęła się osobiście Joanna.
- Zobaczysz, będzie wyglądało niesamowicie. Aż cała się trzęsę z podniecenia, gdy pomyślę jak cudownie będziesz wyglądać. To będą twoje niezapomniane urodziny. I jestem niesamowicie ciekawa twojej barwy głosu.
- Naprawdę? A jeśli nie znajdę nic dla siebie?
- Tam jest naprawdę wszystko. Od klasyków rock’n’rolla, przez współczesnych wykonawców aż po hardcore. Nawet... ten... AFI, też tam musi być. Więc nie masz wyjścia, musisz coś zaśpiewać.
- Przypomniałaś mi o czymś. Marie powiedziała, żebym koniecznie obejrzała nowe teledyski AFI. Podobno będę zaskoczona.
- Zaraz przyniosę laptopa, to obejrzymy. Kiepska z ciebie fanka, skoro nie oglądasz teledysków.
- Może bardziej doceniam teksty i muzykę, a nie skupiam się na gładkiej buźce wokalisty? – odparła kąśliwie Lily. Joanna zostawiła jej włosy, które na razie nie przedstawiały niczego niezwykłego. Po chwili wróciła, dzierżąc w dłoni komputer.
- No, to zobaczymy. – Włączyła laptopa. Wyszukała podany przez Lily teledysk. – Dobra, włączam. – Postawiła go na toaletce, a sama wróciła do poprzedniego zajęcia.
      Teledysk zaczął się dość niewinnie. Wieczorna pora, oświetlona rezydencja sporych rozmiarów. Cztery sylwetki zbliżają się do drzwi. Jedna z postaci naciska dzwonek do drzwi. Do tego momentu Lily nie zauważyła niczego aż tak niezwykłego, co miałoby ją powalić na ziemię.
         Do czasu. Drzwi otwierają się. W ujęciu ukazuje się zespół ubrany w eleganckie garnitury. Zespół, znaczy się Jade, Hunter i Adam. Grey uniosła wysoko brwi ze zdziwienia. Facet stojący na samym przodzie nie przypominał zniewieściałego wokalisty. A Lily nic nie słyszała o tym, by zmienili wykonawcę i przede wszystkim na płycie nie było tego słychać. Czyli to jednak Davey Havok.
         Malarkę nagle olśniło. Wszystko wydało jej się tak proste i logiczne, że było aż dziwne, że wcześniej tego nie zauważyła. Filiżanka z kawą, czarna woda, klasa, las, poker. Kobieta, która zabiera. A wszystko to łączył jeden przedmiot: czarne pudełko.
         Clandestine. Tajne, skryte. Czarna skrzyneczka z niewiadomą zawartością. Lily oglądała ten film, o ile można to nazwać filmem, tylko jeden raz, bardzo dawno temu. Jako specjalny dodatek do płyty Sing the Sorrow.
         A zaraz po olśnieniu przyszło upokorzenie. Dziewczyna zsunęła się na krześle i zapadła w sobie.
- Siedź jak człowiek, bo zepsujesz fryzurę. – Upomniała ją Joanna.
         Fryzjerka amatorka, nieświadoma uczuć przyjaciółko oglądała teledysk dalej. Członkowie zespołu weszli do rozświetlonego, bogato urządzonego hallu. W pomieszczeniu znajdowali się ekstraordynarnie ubrani ludzie. U szczytu schodów stała piękna, młoda kobieta w białej sukience z kokardą. Piękność wymieniła spojrzenia z liderem. Davey opuścił wzrok i skierował swoje kroki w stronę stołu, na którym stała pokaźna misa z ponczem. Wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki piersiówkę i wlał jej zawartość do naczynia. Pustą piersiówkę schował za plecami u pocałował wyciągniętą dłoń gospodyni, która właśnie zeszła ze schodów. W tym własnie momencie Joanna straciła zainteresowanie teledyskiem.
         Zatrzasnęła laptopa oburzona, jakby ją ktoś obraził.
- Widziałaś? – Szczotką trzymaną w dłoni wskazała komputer.
- Widziałam – Odparła Lily słabym głosem.
- Cholera jasna, kurde no! Tak nie może być, czemu to w ogóle włączałyśmy?
- Gdybym widziała to wcześniej, to na pewno nie zrobiłabym z siebie takiej idiotki. – Jęknęła malarka, nieświadomie zbliżając palec do ust.
- O nie! Nie obgryzaj paznokci! Trudno, wymyślę ci inną fryzurę.
- Słucham? O czym ty mówisz?
- A o czym ty mówisz? Nie widziałaś tamtej laski, ja właśnie robiłam ci taką fryzurę. A chciałam, żeby była jedyna w swoim rodzaju. Teraz wszystko poszło się kochać...
- Fryzura? Mniejsza o to, zrób mi taką, podoba mi się. Ale... cholera jasna. Powinnam założyć jakąś papierową torbę na głowę! I nigdy nie pokazywać światu swojego oblicza!
 - Nadal nie wiem, o co ci chodzi.
- Myślałam, że jesteś bardziej spostrzegawcza. Ten facet w granatowej koszuli nie wydał ci się znajomy?
- Właśnie wręcz przeciwnie. Myślałam, że ten twój ulubiony wokalista nie jest za przystojny. Pamiętam te odrażające turkusowe cienie i sztuczne rzęsy.
- Tak, też je pamiętam.- Lily parsknęła cicho. – A pamiętasz kto w sobotę zapłacił mój rachunek w kawiarni?
- Tak, jakiś fa... – Joanna urwała w połowie zdania. - ...cet. – Odłożyła szczotkę i ponownie otworzyła laptopa. – To spojrzenie, oczywiście. Ja cię pierniczę!
- Mówiłam ci, że mam niejasne wrażenie, że skądś go znam. No i proszę!
- Zapłacił z twoje ciasto.
- To paranoja, jak ja się wtedy zachowywałam!? Jak idiotka! Jakie ja bzdury wygadywałam! O arbuzach, grawitacji. O Boże! A wydawało mi się, że gorzej być nie może. Gdyby nie ta głupia karteczka, mogłabym się łudzić, że nie zwrócił na mnie uwagi. Uch, mam nadzieję, że już go więcej nie spotkam.
- Lily, nie dramatyzuj, uspokój się. Lepiej by było, gdybyś z piskiem rzuciła mu się do stóp albo udając, że nie zwracasz na niego uwagi, wgapiałabyś się?
- I tak się wgapiałam i w dodatku zrobiłam z siebie kretynkę. Trafie chyba do rekordów Guinessa.
- Wyluzuj i nie obgryzaj paznokci. Dziś idziemy się bawić! Ja wszystko funduję, a ty się nie przejmujesz niczym ani nikim. A zwłaszcza Danielem...
- Davidem..
- No, to miałam na myśli. Więc, ta fryzura może być? To ci ją zrobię. Zaraz, gdzie ja... – Joanna zanurkowała pod toaletkę.
- A skąd masz taki nagły przypływ gotówki? Znaczy nigdy nie narzekałaś na jej brak, ale teraz bez przerwy na coś wydajesz pieniądze.
         Joanna jakby spochmurniała.
- Miałam ci to powiedzieć później, ale skoro pytasz, to nie ma sensu tego ukrywać. Mój ojciec ma romans.
- CO?!
- Tak, kryzys wieku średniego, te sprawy, dziewczyna niewiele starsza od nas. Staruszek był trochę zmieszany, gdy ich nakryłam. Jako rekompensatę za szokujący widok na moim koncie pojawiła się okrągła sumka.
- A twoja matka?
- Daj spokój, wcale nie jest lepsza. Od dawna miała kochanków, a ojciec był po prostu jej zabezpieczeniem finansowym.
- Jo... – Lily nie bardzo wiedziała, co powiedzieć. Nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji. Może w jej domu nie było za różowo, ale jej ojciec nigdy nie zdradziłby matki.
- Nie, Lil, nie musisz mnie pocieszać. Od dawna wiem, że moją rodzinę łączą tylko pieniądze. Ale wydawało mi się... że, no wiesz. Że mój ojciec nie jest taki jak matka. Myślałam, że ufamy sobie. Najwidoczniej tylko mi się wydawało. – Westchnęła, zamrugała oczami, by nie dopuścić do uronienia choćby jednej łzy. – Zmieńmy temat, co? Tak sobie myślę, że niektórzy faceci są jak wino. Im starsi, tym lepsi. Ten twój Daniel na przykład...
- Nie mój i nie Daniel, a David.
- Oj tam, oj tam. Więc ten David, wygląda naprawdę dobrze. Ma dziewczynę?
- A skąd ja mam to wiedzieć?
- Ojejku, nie czytasz żadnych portali plotkarskich? No wiesz, gdyby był wolny...
- To co? Nie ośmielisz się! – Lily zerwała się z krzesła.
- A co? Zazdrosna? Powiedz Lily, podoba ci się. Taki elegancki, z lekkim zarostem, bez seledynów i turkusów.
- Podpuszczasz mnie. Straciłabym do niego szacunek, gdyby..
- Gdyby się ze mną umówił? Dzięki, słodka jesteś. Siadaj, muszę podprostować ci końcówki. – Dam sobie z nim spokój...
- I tak byś go nie poderwała..
- A założymy się? Dam sobie z nim spokój, jak szczerze powiesz mi, co o nim myślisz?
- Naprawdę nie masz większych problemów? – Lily przewróciła oczami. – No dobrze. Więc wydaje mi się, bo przecież go nie znam, że jest mądry, miły, w końcu uratował Antona i zapłacił z nienormalną studentkę malarstwa. Pewnie jest też wrażliwy i dobry. Pisze naprawdę wyjątkowe teksty. I dobrze śpiewa. A oprócz tego jest weganinem.
- Czyli jeszcze większym świrem niż ty?
- Niejedzenie zwierząt to nie dowód na żółte papiery.
- A wygląd?
- Wiesz, od kiedy nie maluje się, to jak przyznałaś, wygląda dobrze.
- Tylko tyle? Wygląda dobrze?
- A co myślałaś? Że będę się pół godziny rozwodzić nad jego wyglądem?
- Bo ty zawsze jesteś taka powściągliwa. Nigdy mi o niczym nie mówisz. Ja tobie mówię wszystko, a ty?
- Chcesz się teraz o to kłócić? – Grey założyła ręce na piersi.
- Nie, po prostu nie wiem jacy faceci ci się podobają. Jesteś taka wybredna.
- Po co mam mówić, że ktoś mi się podoba, skoro go nie znam? Wygląd to tylko kwestia gustu.
- A ja chciałabym ci go poznać. Wtedy może bym kogoś dla ciebie znalazła.
- Och, daj spokój. – Dziewczyna jęknęła. – I proszę cię, zmień temat.
         Joanna z niezadowoleniem wypuściła głośno powietrze z ust, ale nie podjęła dalszej rozmowy, w ciszy dokonywała ostatnich poprawek . bez słowa wzięła się za robienie makijażu. Nałożyła korektor i podkład, przypudrowała Lily czoło i nos, nałożyła na policzki róż. Oczy podkreśliła mascarą i eyelinerem. Na koniec zaaplikowała na usta błyszczyk.
         Lily mogła wreszcie zejść z fotela. Efekt przewyższył znacznie jej oczekiwania. W idealnie dopasowanej sukience, czarnych rajstopach i szpilkach (choć pożyczonych) wyglądała zupełnie jak nie ona. Fryzura dopełniała olśniewający wygląd. Grzywka zaczesana do tyłu i podniesiona. Z boków głowy krótkie pasma warkoczy. Reszta włosów gładka i lśniąca, układała się swobodnie na plecach.
- Jo, jesteś wielka. – Grey nie mogła przestać się uśmiechać.
- Wiem. – Odparła Thomson, wciągając ognistoczerwoną wydekoltowaną sukienkę.
         Malarka nie wiedziała, jak Joanna to robiła, ale potrzebowała dosłownie chwilę, by zrobić się na bóstwo. Natura obdarzyła ją pięknymi, gęstymi lokami, które bez żadnych zabiegów układały się perfekcyjnie.
         Po krótkiej chwili obie wyglądały zachwycająco. Choć każda na swój sposób. Joanna pewna swojej urody emanowała kobiecością i seksapilem. Lily prezentowała się bardziej nietypowo. Miała mniej oczywistą urodę, lecz wyglądała świeżo i dziewczęco. Blada cera i jasne włosy dodawały jej delikatności i pewnego rodzaju niewinności.
_________________________________________________
Jestem z siebie dumna, że tak szybko dodałam coś nowego. No, ale jak taka miła pogoda, to od razu chce się żyć i coś robić. Szczerze mówiąc, miałam coś tu dodać wczoraj,no ale nie wyszło. Nie sądzę, by ktoś zauważył, ale zmieniłam zdjęcie Antona (tak, tak, wiem, ze ten nowy Anton to Ryan Gossling i wgl, ale jak zobaczyłam to zdjęcie, to no po prostu czysty mój Litwin). No i dodałam nowego bohatera, bedzie on raczej epizodyczny i pojawi się pod koniec tego opowiadania, czyli za jakiś pierdyliard partów, ale będzie nieraz wspomniany przez bohaterów, więc stwierdziłam, że chcę go tu dodać. Tym bardziej, że moja nową pasją jest wgapianie się w zdjęcia Matta Bomera (ten typ na zdjęciu), i to foto ucieleśniało moje wyobrażenie o Jeremy'm. Dobra nie gadam, bo i tak nikt nie rozumie mojego pieprzenia tutaj. ;P
PS. Też byłam w głębokim szoku, gdy po prawie 3 letniej przerwie od AFI obejrzałam nowe teledyski ;P No i mnie też cholernie odpychały te turkusowe cienie. Teraz jest zdeeeecydowanie lepiej ;P

4 komentarze:

  1. No wiesz, moja "koleżanka" która chodzi do Warszawy twierdzi, że u nas jest niski poziom nauczania, więc... hm, sama nie wiem.


    I ja wcale nie poprawiam tysiąc razy :) Zwykle mi się w miarę podoba moja twórczość (no, nie licząc rozprawek, wypracowań, czy jakichkolwiek wypowiedzi pisemnych na polski, bo te wychodzą mi masakrycznie). A jak nie wiem co pisać, to nie piszę, proste :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Generalnie nie słucham AFI zbyt często, muszę mieć dzień. I też nie wierzyłam że gość który był wcześniej umalowany jak dziewczyna na imprezie, ma taką urodziwą twarz, kiedy już makijaż zmyje. Cóż, płodozmian :)
    Muszę przyznać, że jestem pełna podziwu, jeśli chodzi o częstotliwość wstawiania przez Ciebie nowych rozdziałów. Zważywszy na to, że sama jestem w czarnej... dziurze. Co nie jest normalne w moim przypadku.
    I wiesz co? Naprawdę podobają mi się nowe rozdziały i muszę przyznać, że czekam na nie z niecierpliwością charakterystyczną dla czterolatka, który miał iść z tatą do lunaparku :)
    Nie trzymaj mnie w niepewności i zabierz do lunaparku! :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, nominowałam Cię do Liebster Award na http://icantsurvivewithoutyou.blogspot.com/ , więc jeśli masz ochotę to odpowiedz na pytania, jeśli nie bierzesz udziały w blogowych łańcuszkach, to ok. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po długich staraniach, zarwanych nocach i w wielkich bólach opublikowałam rozdział numer 32. Serdecznie zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń