Z Joanną nie da się wygrać. Do tego
wniosku Lily ponownie doszła siedząc na obrotowym krześle przed wielkim lustrem
w jednej z sypialni swojej przyjaciółki. Natomiast Joanna szalała, trzymając w
dłoniach na zmianę prostownicę, piankę do włosów, wosk, lakier, szczotkę,
grzebień, spinki, wsuwki i inne ozdoby do włosów, które magazynowała po
szafkach. Za punkt honoru postawiła sobie zrobienie wyjątkowej fryzury.
Była środa, dwudziesty czwarty lutego –
urodziny Lily. Joanna przyjechała przed jej dom już o ósmej, by mieć pewność,
że Lily ukradkiem nie wymknie się na zajęcia. Pół godziny zajęło jej narzekanie
na ubogą różnorodność strojów w szafie malarki. Potem streściła ze wszystkimi
szczegółami kłótnię z Harry’m i jego matką, a jeszcze później poobgadywała
dziewuchy z roku. Joanna była święcie przekonana, że Rose nie zrobiła sama
zdjęć, za które dostała najwyższą ocenę.
Gdy wreszcie wybiła godzina dziesiąta,
czyli czas otwarcia wszystkich butików, Jo z prędkością światła znalazła się w
swoim samochodzie. A trzeba też wiedzieć, że Thomson nie była dobrym kierowcą.
Uzurpowała sobie prawo przejeżdżania na żółtym i wymuszała pierwszeństwo, a
lusterek używała głównie do poprawiania makijażu i zalotnego mrugania do samej
siebie.
I choć trasa nie była wymagająca, bo
prowadziła z zachodniego Berkeley, na którym mieszkała Lily, przez San Pablo
Ave i Ashley Ave oraz wynosiła tylko cztery mile, to malarka kilka razy była
pewna, ze skończy w szpitalu. Jakimś cudem dotarły cało na Telegraph Ave.
Joanna wpadła w wir zakupów. Wpychała
Grey do przymierzalni i przynosiła jej
góry ubrań, a następnie sama właziła do kabiny i poprawiała ułożenie
tkanin. Lily nie miała nic do powiedzenia. Zresztą Joanna miała naprawdę niezły
gust i (malarka musiała to przyznać) wybierane przez nią ubrania oraz dodatki
były naprawdę ładne. W końcu stanęło na wyborze dopasowanej i krótkiej szarej
sukienki. Lily najbardziej podobała się jej prostota. Długość do połowy ud
zaniepokoiła blondynkę, ale Jo uparła się, by wyeksponować zgrabne nogi
artystki. Luźne rękawy do łokcia pozwalały ukryć tatuaże przed natrętnym
wzrokiem postronnych.
Lily musiała przyznać, że zakupy się
udały i spędziła miło czas, nawet jeśli Joanna za bardzo zwracała uwagę płci
przeciwnej.
Teraz Lily siedziała w domu Joanny i
była poddawana wielu torturom. Oczywiście całkiem innego zdania musiała być
kosmetyczka z salonu piękności matki Jo, która te tortury wykonywała, a
mianowicie masaże, maseczki pielęgnacyjne, manicure i pedicure. Joanna miała
ten luksus, że mogła korzystać z tych usług kiedy tylko by zapragnęła. Choć
stylistka fryzur też pracowała w zakładzie, to włosami zajęła się osobiście
Joanna.
- Zobaczysz,
będzie wyglądało niesamowicie. Aż cała się trzęsę z podniecenia, gdy pomyślę
jak cudownie będziesz wyglądać. To będą twoje niezapomniane urodziny. I jestem
niesamowicie ciekawa twojej barwy głosu.
- Naprawdę?
A jeśli nie znajdę nic dla siebie?
- Tam jest
naprawdę wszystko. Od klasyków rock’n’rolla, przez współczesnych wykonawców aż
po hardcore. Nawet... ten... AFI, też tam musi być. Więc nie masz wyjścia,
musisz coś zaśpiewać.
-
Przypomniałaś mi o czymś. Marie powiedziała, żebym koniecznie obejrzała nowe
teledyski AFI. Podobno będę zaskoczona.
- Zaraz
przyniosę laptopa, to obejrzymy. Kiepska z ciebie fanka, skoro nie oglądasz
teledysków.
- Może
bardziej doceniam teksty i muzykę, a nie skupiam się na gładkiej buźce
wokalisty? – odparła kąśliwie Lily. Joanna zostawiła jej włosy, które na razie
nie przedstawiały niczego niezwykłego. Po chwili wróciła, dzierżąc w dłoni
komputer.
- No, to
zobaczymy. – Włączyła laptopa. Wyszukała podany przez Lily teledysk. – Dobra,
włączam. – Postawiła go na toaletce, a sama wróciła do poprzedniego zajęcia.
Teledysk zaczął się dość niewinnie.
Wieczorna pora, oświetlona rezydencja sporych rozmiarów. Cztery sylwetki
zbliżają się do drzwi. Jedna z postaci naciska dzwonek do drzwi. Do tego
momentu Lily nie zauważyła niczego aż tak niezwykłego, co miałoby ją powalić na
ziemię.
Do czasu. Drzwi otwierają się. W ujęciu
ukazuje się zespół ubrany w eleganckie garnitury. Zespół, znaczy się Jade,
Hunter i Adam. Grey uniosła wysoko brwi ze zdziwienia. Facet stojący na samym
przodzie nie przypominał zniewieściałego wokalisty. A Lily nic nie słyszała o
tym, by zmienili wykonawcę i przede wszystkim na płycie nie było tego słychać.
Czyli to jednak Davey Havok.
Malarkę nagle olśniło. Wszystko wydało
jej się tak proste i logiczne, że było aż dziwne, że wcześniej tego nie
zauważyła. Filiżanka z kawą, czarna woda, klasa, las, poker. Kobieta, która
zabiera. A wszystko to łączył jeden przedmiot: czarne pudełko.
Clandestine. Tajne, skryte. Czarna
skrzyneczka z niewiadomą zawartością. Lily oglądała ten film, o ile można to
nazwać filmem, tylko jeden raz, bardzo dawno temu. Jako specjalny dodatek do
płyty Sing the Sorrow.
A zaraz po olśnieniu przyszło
upokorzenie. Dziewczyna zsunęła się na krześle i zapadła w sobie.
- Siedź jak
człowiek, bo zepsujesz fryzurę. – Upomniała ją Joanna.
Fryzjerka amatorka, nieświadoma uczuć
przyjaciółko oglądała teledysk dalej. Członkowie zespołu weszli do
rozświetlonego, bogato urządzonego hallu. W pomieszczeniu znajdowali się
ekstraordynarnie ubrani ludzie. U szczytu schodów stała piękna, młoda kobieta w
białej sukience z kokardą. Piękność wymieniła spojrzenia z liderem. Davey
opuścił wzrok i skierował swoje kroki w stronę stołu, na którym stała pokaźna
misa z ponczem. Wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki piersiówkę i wlał jej
zawartość do naczynia. Pustą piersiówkę schował za plecami u pocałował
wyciągniętą dłoń gospodyni, która właśnie zeszła ze schodów. W tym własnie
momencie Joanna straciła zainteresowanie teledyskiem.
Zatrzasnęła laptopa oburzona, jakby ją
ktoś obraził.
- Widziałaś?
– Szczotką trzymaną w dłoni wskazała komputer.
- Widziałam
– Odparła Lily słabym głosem.
- Cholera
jasna, kurde no! Tak nie może być, czemu to w ogóle włączałyśmy?
- Gdybym
widziała to wcześniej, to na pewno nie zrobiłabym z siebie takiej idiotki. –
Jęknęła malarka, nieświadomie zbliżając palec do ust.
- O nie! Nie
obgryzaj paznokci! Trudno, wymyślę ci inną fryzurę.
- Słucham? O
czym ty mówisz?
- A o czym
ty mówisz? Nie widziałaś tamtej laski, ja właśnie robiłam ci taką fryzurę. A
chciałam, żeby była jedyna w swoim rodzaju. Teraz wszystko poszło się kochać...
- Fryzura?
Mniejsza o to, zrób mi taką, podoba mi się. Ale... cholera jasna. Powinnam
założyć jakąś papierową torbę na głowę! I nigdy nie pokazywać światu swojego
oblicza!
- Nadal nie wiem, o co ci chodzi.
- Myślałam,
że jesteś bardziej spostrzegawcza. Ten facet w granatowej koszuli nie wydał ci
się znajomy?
- Właśnie
wręcz przeciwnie. Myślałam, że ten twój ulubiony wokalista nie jest za
przystojny. Pamiętam te odrażające turkusowe cienie i sztuczne rzęsy.
- Tak, też
je pamiętam.- Lily parsknęła cicho. – A pamiętasz kto w sobotę zapłacił mój
rachunek w kawiarni?
- Tak, jakiś
fa... – Joanna urwała w połowie zdania. - ...cet. – Odłożyła szczotkę i
ponownie otworzyła laptopa. – To spojrzenie, oczywiście. Ja cię pierniczę!
- Mówiłam
ci, że mam niejasne wrażenie, że skądś go znam. No i proszę!
- Zapłacił z
twoje ciasto.
- To
paranoja, jak ja się wtedy zachowywałam!? Jak idiotka! Jakie ja bzdury
wygadywałam! O arbuzach, grawitacji. O Boże! A wydawało mi się, że gorzej być
nie może. Gdyby nie ta głupia karteczka, mogłabym się łudzić, że nie zwrócił na
mnie uwagi. Uch, mam nadzieję, że już go więcej nie spotkam.
- Lily, nie
dramatyzuj, uspokój się. Lepiej by było, gdybyś z piskiem rzuciła mu się do
stóp albo udając, że nie zwracasz na niego uwagi, wgapiałabyś się?
- I tak się
wgapiałam i w dodatku zrobiłam z siebie kretynkę. Trafie chyba do rekordów
Guinessa.
- Wyluzuj i
nie obgryzaj paznokci. Dziś idziemy się bawić! Ja wszystko funduję, a ty się
nie przejmujesz niczym ani nikim. A zwłaszcza Danielem...
- Davidem..
- No, to
miałam na myśli. Więc, ta fryzura może być? To ci ją zrobię. Zaraz, gdzie ja...
– Joanna zanurkowała pod toaletkę.
- A skąd
masz taki nagły przypływ gotówki? Znaczy nigdy nie narzekałaś na jej brak, ale
teraz bez przerwy na coś wydajesz pieniądze.
Joanna jakby spochmurniała.
- Miałam ci
to powiedzieć później, ale skoro pytasz, to nie ma sensu tego ukrywać. Mój
ojciec ma romans.
- CO?!
- Tak,
kryzys wieku średniego, te sprawy, dziewczyna niewiele starsza od nas. Staruszek
był trochę zmieszany, gdy ich nakryłam. Jako rekompensatę za szokujący widok na
moim koncie pojawiła się okrągła sumka.
- A twoja
matka?
- Daj
spokój, wcale nie jest lepsza. Od dawna miała kochanków, a ojciec był po prostu
jej zabezpieczeniem finansowym.
- Jo... –
Lily nie bardzo wiedziała, co powiedzieć. Nigdy nie znalazła się w takiej
sytuacji. Może w jej domu nie było za różowo, ale jej ojciec nigdy nie
zdradziłby matki.
- Nie, Lil,
nie musisz mnie pocieszać. Od dawna wiem, że moją rodzinę łączą tylko
pieniądze. Ale wydawało mi się... że, no wiesz. Że mój ojciec nie jest taki jak
matka. Myślałam, że ufamy sobie. Najwidoczniej tylko mi się wydawało. –
Westchnęła, zamrugała oczami, by nie dopuścić do uronienia choćby jednej łzy. –
Zmieńmy temat, co? Tak sobie myślę, że niektórzy faceci są jak wino. Im starsi,
tym lepsi. Ten twój Daniel na przykład...
- Nie mój i
nie Daniel, a David.
- Oj tam, oj
tam. Więc ten David, wygląda naprawdę dobrze. Ma dziewczynę?
- A skąd ja
mam to wiedzieć?
- Ojejku,
nie czytasz żadnych portali plotkarskich? No wiesz, gdyby był wolny...
- To co? Nie
ośmielisz się! – Lily zerwała się z krzesła.
- A co?
Zazdrosna? Powiedz Lily, podoba ci się. Taki elegancki, z lekkim zarostem, bez
seledynów i turkusów.
-
Podpuszczasz mnie. Straciłabym do niego szacunek, gdyby..
- Gdyby się
ze mną umówił? Dzięki, słodka jesteś. Siadaj, muszę podprostować ci końcówki. –
Dam sobie z nim spokój...
- I tak byś
go nie poderwała..
- A założymy
się? Dam sobie z nim spokój, jak szczerze powiesz mi, co o nim myślisz?
- Naprawdę
nie masz większych problemów? – Lily przewróciła oczami. – No dobrze. Więc
wydaje mi się, bo przecież go nie znam, że jest mądry, miły, w końcu uratował
Antona i zapłacił z nienormalną studentkę malarstwa. Pewnie jest też wrażliwy i
dobry. Pisze naprawdę wyjątkowe teksty. I dobrze śpiewa. A oprócz tego jest
weganinem.
- Czyli
jeszcze większym świrem niż ty?
-
Niejedzenie zwierząt to nie dowód na żółte papiery.
- A wygląd?
- Wiesz, od
kiedy nie maluje się, to jak przyznałaś, wygląda dobrze.
- Tylko
tyle? Wygląda dobrze?
- A co
myślałaś? Że będę się pół godziny rozwodzić nad jego wyglądem?
- Bo ty
zawsze jesteś taka powściągliwa. Nigdy mi o niczym nie mówisz. Ja tobie mówię
wszystko, a ty?
- Chcesz się
teraz o to kłócić? – Grey założyła ręce na piersi.
- Nie, po
prostu nie wiem jacy faceci ci się podobają. Jesteś taka wybredna.
- Po co mam
mówić, że ktoś mi się podoba, skoro go nie znam? Wygląd to tylko kwestia gustu.
- A ja
chciałabym ci go poznać. Wtedy może bym kogoś dla ciebie znalazła.
- Och, daj spokój.
– Dziewczyna jęknęła. – I proszę cię, zmień temat.
Joanna z niezadowoleniem wypuściła głośno
powietrze z ust, ale nie podjęła dalszej rozmowy, w ciszy dokonywała ostatnich poprawek
. bez słowa wzięła się za robienie makijażu. Nałożyła korektor i podkład, przypudrowała
Lily czoło i nos, nałożyła na policzki róż. Oczy podkreśliła mascarą i eyelinerem.
Na koniec zaaplikowała na usta błyszczyk.
Lily mogła wreszcie zejść z fotela. Efekt
przewyższył znacznie jej oczekiwania. W idealnie dopasowanej sukience, czarnych rajstopach
i szpilkach (choć pożyczonych) wyglądała zupełnie jak nie ona. Fryzura dopełniała
olśniewający wygląd. Grzywka zaczesana do tyłu i podniesiona. Z boków głowy krótkie
pasma warkoczy. Reszta włosów gładka i lśniąca, układała się swobodnie na plecach.
- Jo, jesteś
wielka. – Grey nie mogła przestać się uśmiechać.
- Wiem. – Odparła
Thomson, wciągając ognistoczerwoną wydekoltowaną sukienkę.
Malarka nie wiedziała, jak Joanna to robiła,
ale potrzebowała dosłownie chwilę, by zrobić się na bóstwo. Natura obdarzyła ją
pięknymi, gęstymi lokami, które bez żadnych zabiegów układały się perfekcyjnie.
Po krótkiej chwili obie wyglądały zachwycająco.
Choć każda na swój sposób. Joanna pewna swojej urody emanowała kobiecością i seksapilem.
Lily prezentowała się bardziej nietypowo. Miała mniej oczywistą urodę, lecz wyglądała
świeżo i dziewczęco. Blada cera i jasne włosy dodawały jej delikatności i pewnego
rodzaju niewinności.
_________________________________________________
Jestem z siebie dumna, że tak szybko dodałam coś nowego. No, ale jak taka miła pogoda, to od razu chce się żyć i coś robić. Szczerze mówiąc, miałam coś tu dodać wczoraj,no ale nie wyszło. Nie sądzę, by ktoś zauważył, ale zmieniłam zdjęcie Antona (tak, tak, wiem, ze ten nowy Anton to Ryan Gossling i wgl, ale jak zobaczyłam to zdjęcie, to no po prostu czysty mój Litwin). No i dodałam nowego bohatera, bedzie on raczej epizodyczny i pojawi się pod koniec tego opowiadania, czyli za jakiś pierdyliard partów, ale będzie nieraz wspomniany przez bohaterów, więc stwierdziłam, że chcę go tu dodać. Tym bardziej, że moja nową pasją jest wgapianie się w zdjęcia Matta Bomera (ten typ na zdjęciu), i to foto ucieleśniało moje wyobrażenie o Jeremy'm. Dobra nie gadam, bo i tak nikt nie rozumie mojego pieprzenia tutaj. ;P
PS. Też byłam w głębokim szoku, gdy po prawie 3 letniej przerwie od AFI obejrzałam nowe teledyski ;P No i mnie też cholernie odpychały te turkusowe cienie. Teraz jest zdeeeecydowanie lepiej ;P
No wiesz, moja "koleżanka" która chodzi do Warszawy twierdzi, że u nas jest niski poziom nauczania, więc... hm, sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńI ja wcale nie poprawiam tysiąc razy :) Zwykle mi się w miarę podoba moja twórczość (no, nie licząc rozprawek, wypracowań, czy jakichkolwiek wypowiedzi pisemnych na polski, bo te wychodzą mi masakrycznie). A jak nie wiem co pisać, to nie piszę, proste :)
Generalnie nie słucham AFI zbyt często, muszę mieć dzień. I też nie wierzyłam że gość który był wcześniej umalowany jak dziewczyna na imprezie, ma taką urodziwą twarz, kiedy już makijaż zmyje. Cóż, płodozmian :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że jestem pełna podziwu, jeśli chodzi o częstotliwość wstawiania przez Ciebie nowych rozdziałów. Zważywszy na to, że sama jestem w czarnej... dziurze. Co nie jest normalne w moim przypadku.
I wiesz co? Naprawdę podobają mi się nowe rozdziały i muszę przyznać, że czekam na nie z niecierpliwością charakterystyczną dla czterolatka, który miał iść z tatą do lunaparku :)
Nie trzymaj mnie w niepewności i zabierz do lunaparku! :)
Pozdrawiam :D
Hej, nominowałam Cię do Liebster Award na http://icantsurvivewithoutyou.blogspot.com/ , więc jeśli masz ochotę to odpowiedz na pytania, jeśli nie bierzesz udziały w blogowych łańcuszkach, to ok. ;)
OdpowiedzUsuńPo długich staraniach, zarwanych nocach i w wielkich bólach opublikowałam rozdział numer 32. Serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuń